Z prawem autorskim jest jak z seksem – nie masz zgody, nie ruszasz

Zacznę od truizmu: żyjemy w świecie cyfrowym. Jednak wciąż dla wielu osób prawa w nim obowiązujące są inne, niż w rzeczywistości poza komputerem.

Wyobraźmy sobie, że internet jest salonem z samochodami. Pomijając sytuacje skrajne, nie wchodzimy tam, aby „wziąć” sobie, co nam się podoba i pojechać w stronę zachodzącego słońca. Nie obklejamy cudzych aut swoimi reklamami. Nie przemalowujemy na inny kolor. I nie tłumaczymy przy tym, że: właściwie nie mamy korzyści / robimy to dla innych potrzebujących / promujemy markę / osobę, do której należy auto. Po prostu nie nasze, nie zapłacone, nie ruszamy. Te same prawa obowiązują w świecie cyfrowym. Nie ma czegoś takiego, jak grafiki / zdjęcia / inne „z internetu”. Za każdą pracą stoi konkretna osoba, która poświęciła swój czas, umiejętności, aby dane dzieło powstało.

Co takie sytuacje znaczą dla osób takich, jak ja – które tworzą? Po pierwsze korzyści z mojej pracy mają osoby, z którymi nie miałam do czynienia. Często są to bardzo konkretne pieniądze, które zarabiają różne firmy np. dzięki promowaniu swoich biznesów nie swoimi pracami w mediach społecznościowych lub „śmieszkowe” strony czerpiące zyski z reklam. Przy okazji dygresja: jeśli publikujesz na różnych stronach, często musisz zaakceptować najpierw regulamin, w którym jest zapis, że osoba, która wrzuca jakieś treści, ma prawa autorskie do nich i ponosi odpowiedzialność, jeśli jest inaczej.

Po drugie – moje prace często lądują wśród treści, które są sprzeczne z moimi wartościami. To dla mnie żadna promocja, jeśli staram się zachęcać innych do działań prospołecznych, uważności na siebie i innych, a kliknięcie dalej są rzeczy homofobiczne, seksistowskie, ksenofobiczne.

Po trzecie – ja, jako autorka, chcę mieć możliwość decydowania o tym, z kim współpracuję. Wytłumaczenie, że ktoś bierze dla bezdomnych zwierząt nie jest dla mnie argumentem – wspieranie jednych nie powinno się odbywać kosztem drugich. Na co dzień dość aktywnie udzielam się społecznie (o tym jest kolejny wpis). Staram się polecać miejsca, które znam i które wiem, że rzeczywiście robią dużo dobrego. Podobnie, jeśli chodzi o wytłumaczenie, które często słyszę od osób prowadzących strony różnych firm, że nie wiedziały. Ja, prowadząc przedsiębiorstwo, mam obowiązek znać przepisy – jakie mam prawa i obowiązki. Tego samego oczekuję od innych.

Co w takim razie można? Na użytek prywatny (w zamkniętej, ograniczonej ilościowo grupie osób – czyli dla znajomych, których można zidentyfikować) praktycznie wszystko. Inaczej jest w przypadku podmiotów profesjonalnych (czyli różnych firm, instytucji, organizacji). W skrócie kilka zasad, których warto przestrzegać:

  • share / udostępnij. Ściągnięcie danej pracy na komputer, a potem wrzucenie jej jako niezależnego posta, nawet z podlinkowaniem źródła, jest złamaniem praw autorskich;
  • prawo cytatu. Dotyczy opracowania, analizy, w których dane dzieła są jedynie dodatkiem. Sam podpisanie cudzej pracy tekstem w stylu: „ale fajne” to zdecydowanie za mało. Podobnie, jeśli chodzi o dołączanie do danych prac tekstów coś reklamujących;
  • wygaśnięcie praw autorskich majątkowych – 70 lat po śmierci autorki / autora (dotyczy Polski) – przypomnę, że ja i wiele moich tworzących koleżanek i kolegów żyje i ma się dość dobrze;
  • wolne licencje – warto doczytać, na jakich zasadach można z takiego utworu korzystać.

Jeśli nadal mamy wątpliwości – pytajmy autorki / autora. Zaoszczędzi nam to wielu nieprzyjemności, a może poskutkować fajną współpracą.

Znajomość prawa autorskiego przydaje mi się bardzo w różnych przedsięwzięciach. Wiem, w jaki sposób będzie wykorzystana moja praca / w jakim projekcie biorę udział. To zarówno kwestia przejrzystości współpracy, jak i wysokości wynagrodzenia.

Sytuacje naruszeń moich praw zmobilizowały mnie do zadania sobie pytań o to, na ile cenię swoją pracę także w sensie emocjonalnym. Wielokrotnie było mi głupio, niezręcznie, brałam na siebie odpowiedzialność (!!!) za to, że byłam okradana. Daleki znajomy zarabiający na „śmieszkowych” stronach odwołujący się do koleżeństwa i odkładałam na bok moje ślęczenie dniami i nocami przed komputerem… Dzieliłam się wiedzą, jak można korzystać z cudziej twórczości. Moje prace ściągano, ale zostawiano prace moich koleżanek i kolegów, które / którzy się nie upomnieli o poszanowanie praw autorskich. Najważniejsze wnioski, do których w końcu doszłam, to:

  • moja praca jest ważna;
  • chcę otrzymywać wynagrodzenie za swoją pracę;
  • moje potrzeby są ważne (pracuję, żeby utrzymać swoje Koty, wyjść do kina, mieć zasoby na pomaganie innym);
  • chcę decydować o tym, kogo wspieram / z kim współpracuję;
  • zawodowo chcę się zajmować tworzeniem, a nie edukacją z prawa autorskiego (co jest bardzo czasochłonne).

Poświęciłam sporo czasu i energii, żeby sprawdzić, jakie rozwiązania będą dla mnie najlepsze. Na co dzień współpracuję z Weroniką Bednarską z kancelarii
So in law. Weronika odciąża mnie od wszelkich formalności, kontaktów i negocjacji. Nie eskaluje sytuacji, rzeczowo i kulturalnie wszystkim się zajmuje. Bardzo mnie odciąża czasowo i emocjonalnie. Cennik kancelarii jest przystosowany dla małych firm i freelancerek / freelancerów.W moich zmaganiach z prawem autorskich wiele zawdzięczam także Annie Bergiel (kancelaria-bergiel.pl). Otrzymałam od niej ogromną pomoc przy przedzieraniu się przez absurdalne pisma, które otrzymywałam od naruszycielek / naruszycieli i odpowiadaniu na nie. Pomogła mi poruszać się w polskim systemie sądowniczym.

Bardzo dużo zawdzięczam także dr Kseni Kakareko, która w bardzo przystępny sposób opowiada o prawie autorskim. Dzięki niej zrozumiałam wiele rzeczy, z których korzystam na co dzień, konstruuję lepsze umowy i czuję się pewniej w dbaniu o swoje praca. Bardzo polecam jej wykłady w Filmotece Narodowej w Warszawie.

Nieocenionym wsparciem jest dla mnie grupa na facebooku, w której są moje rysujące koleżanki i koledzy. Wspólnie dbamy o nasze prawa. Bardzo Wam za to dziękuję.26.03.2019 r. – bardzo ważne zmiany prawne dla nas wszystkich, chroniące twórczynie i twórców na stronie Rzeczpospolitej.